Zaczynamy
Hejka, hej ;)
Hmm...skoro tu jestem, to znaczy, że chciałabym podzielić się z Wami odrobiną mojego życia (no może nie odrobiną :P)
Zacznijmy od tego, że taaak...mam imię... :D ale wolałabym posługiwać się tutaj pseudonimem, więc mów mi Zetka ;)
Co do wieku, to właśnie zaczęłam iśc w stronę 25 latek, co już troszeczkę mnie martwi :/...no w sumie jak ma nie martwić, skoro moje młodsze koleżanki (a nawet młodsza siostra) są już mężatkami z przynajmniej 2 pociech... :P
No co ja mogę poradzić....dziecka "se" nie zrobię od tak i męża nie znajdę na zawołanie :D
Pewnie pojawią się pytanka co do mojej pracy, więc już teraz Wam odpowiem, że nadzwyczajniej w świecie jestem NIANIĄ...taak, dobrze zrozumieliście..."bezdzietna" panna też może zostać nianią i bardzo dobrze się w tym sprawdzać ;). Nie jest to moja praca na stałe..chociaż..kto wie?? :)
Od zawsze miałam bardzo dobry kontakt z dziećmi i tak od bawienia dzieci moich sióstr, po pilnowanie dzieci znajomych w końcu trafiłam do fajnej rodzinki z 2 dzieciaczków, a między czasie byłam też opiekunką w rodzinie zastępczej ;)
Dzisiaj opowiem Wam troszeczkę o moim życiu...tym wcześniejszym życiu..
Ogólnie moje dzieciństwo nie przebiegało, tak jak powinno przebiegać dzieciństwo w domu gdzie jest dwoje rodziców..wiecie..własny pokój, wakacje z rodzicami, okazywanie miłości, czy coś w tym stylu..
nie, nieee...to nie u mnie w domu...u mnie w domu od zawsze gościł tylko smutek i strach...zapytacie czemu?? a temu, że od zawsze lał się ten przeklęty alkohol! Jeszcze tydzień (ten taki szkolny..wiecie...) to jak cię mogę, ale weekend...tragedia...Nie da się tego opisać, ale postaram się jakoś chociaż to zarysować...
Wyobraźcie sobię dwie małe dziewczynki ciągle przestraszone, bo "tata zaraz wraca z pracy"..."ciekawe, czy będzie pijany"...Mama w oknie już go wygląda, a później wkłada na siebie ciepłe ubrania i czeka....czeka...i czeka tak, aż szanowny tatuś wróci...My już w łóżkach, w innym pokoju, ale ciągle czujne..Wraca...trzasnął drzwiami, więc jest pijany...My jeszcze bardziej czujne, zaczynamy spoglądać na siebie ze łzami w oczach.."wychodzimy, czy nie??" "Niee, może zaśnie"..Nie zasnął...usiadł, otworzył piwo i zaczyna się...pierwsze łagodnie.."Gdzie byłaś" (pff, głupie pytanie, bo moja mama przecież z domu wyjść nie mogła...no chyba, że po zakupy..ale to też na czas) mama odpowiada, ale siedzi już na tzw wylocie...wiecie..przy drzwiach, żeby jak coś to szybko uciec.. i tak pyta..i pyta...później już bełkocze, ale pyta...i gada sam do siebie i kiwa się na tym krześle, aż w końcu wybucha...pierwsze słownie, więc my już głowy pod kołdrą... aż w końcu słychać tylko jak biegnie do mamy, ona na całe szczęście ucieka (bo przecież była już dawno przygotowana), on trzaska drzwiami...zamyka je na klucz i jeszcze "kurwiając" zapowiada, że mama nie ma wstępu do domu...mija godzina, dwie...chrapie...zasnął...na paluszkach wychodzę z pokoju, niby siusiu...otwieram mamie drzwi, ale jej nigdzie nie ma... cichutko ją wołam, a ona z płaczem mówi "idżcie spać, ja zaraz przyjdę"...no ale jak tu spać...młoda w końcu padła z tego wszystkiego, ale zostałam ja...słyszę, ktoś wchodzi do domu...uff, to mama..w ubraniu kładzie się spać...więc zasypiam i ja....
I tak żyłyśmy, dopóki nie nadszedł ten najgorszy, a zarazem najlepszy dzień....
O tym dniu chciałabym opowiedzieć Wam (mówię Wam, bo mam nadzieję, że ktoś tu zajrzy i zostanie ze mną na dłużej) następnym razem, dlatego, że pisząc o tym mam ciarki na ciele i tak się telepie (z nerwów, bo nie napisałam, że mam nerwice lękową) że gubię literki, spacje itd...i co chwilę muszę cos poprawiać :D
Oczywiście za wszystkie błędy przepraszam, ale rozumiecie...za szybko w głowie się dzieje, a za wolno się pisze...:D cała ja...
Zachęcam do zostania ze mną..mi będzie dużo raźniej :) i nie myślcie, że ten cały blog będzie o tym jak było mi źle, będą też te fajne chwile...no obiecuję :P Zobaczycie też jakie życie jest przewrotne, jakie rzeczy muszą się stać, żeby człowiek oprzytomniał...Opowiem Wam też dlaczego nie piję alkoholu, dlaczego po trzech latach "cudownego zwiażku" następuje koniec... ale wszystko po kolei ;)
Kto przeczytał do końca, ten niech zostawi chociaż kropeczkę w komentarzu, żebym wiedziała, czy mam dalej się produkować, czy może wolny czas poświęcić innym zajęciom ;) dajcie znać ;) Wszystkim życzę miłego popołudnia w niedzielę, do następnego ;)